skarpetki złuszczające SHEFOOT to pierwszy taki kosmetyk w mojej mini kosmetyczce. na ich zakup zdecydowałam się po przeczytaniu wpisu na którymś z licznie obserwowanych przeze mnie blogów. wcześniej myślałam, że po nieprzyjemnej historii innej blogerki nie odważę się na taką metodę złuszczania naskórka, ale się przełamałam.
cena tej jednorazowej pary była trochę wyższa niż się spodziewałam, jednak ostatecznie uważam, że efekty są tego warte. w końcu 17zł to nie majątek.
z zalecanych 60 do 90 minut produkt trzymałam na stopach około 70. działanie widać było od razu po zdjęciu skarpet, opłukaniu i osuszeniu nóg. skóra wyglądała na starą, pomarszczoną, dziwną taką chociaż miękką i delikatną.
złuszczanie zaczęło się po około 5 dniach. skóra schodziła dosyć długo i chociaż niecierpliwie jej pomagałam to nie mogłam doczekać się końca. nie liczyłam dokładnie dni, ale trwało to dłużej niż tydzień. producent daje na to 7 do 10 dni, więc wszystko zgodnie z prawdą.
niestety z grubszą skórą na piętach preparat nie poradził sobie rewelacyjnie, chociaż co nieco zeszło.
największy zachwyt wywołały palce. jest to najtrudniejsze i chyba niemożliwe do samodzielnego złuszczenia miejsce, a skarpetki zapewniły naprawdę niesamowity efekt i dla tego właśnie efektu użyję skarpetek ponownie. skóra zeszła nawet pod wystającą częścią paznokcia i między palcami.
wierzch stopy również został pozbawiony starego naskórka, co było małym zaskoczeniem, a wszystko odbyło się bez najmniejszych podrażnień.
maska zawiera mnóstwo składników zmiękczających i złuszczających, jak również takich, które działają przeciwzapalnie i stymulująco na odnowę naskórka po jego złuszczeniu.
efekt u mnie nie utrzymał się długo. może dlatego, że nie używam kremu do stóp zbyt często, bo zwyczajnie mi się nie chce (pomijając fakt, że w ogóle nie cierpię się kremować). sprawę pogarsza też fakt, że wyjechałam na wieś, gdzie dużo chodziłam boso przez co skóra szybciej stwardniała.
zdjęć zamieszczać nie będę, bo w trakcie procesu złuszczania, stopy wyglądały obrzydliwie ;P
'przed' prezentowały się nieciekawie, a bez porównania zdjęcia 'po' nie dadzą żadnego odniesienia.
koniec końców, skarpetki są godne polecenia i z czystym sumieniem mogę je zarekomendować każdemu.
kto już wypróbował?
Moje stopy są bardzo mało wymagające, więc raczej nie potrzebuję tego typu masek :)
OdpowiedzUsuńszczęściara;]
Usuńu mnie by się taka maska przydała... bo me stopy wyglądają jak skóra słonia ech;p
OdpowiedzUsuńhehe to koniecznie kup!
Usuńoj kupię;D
Usuńtylko tak wceluj, żeby czas złuszczania wypadło na kiepską pogodę;]
Usuńspoko wybiorę odpowiedni moment;D
UsuńBędę musiała się za nią rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńja znalazłam w naturze;]
Usuńja boso nie chodzę...
OdpowiedzUsuńa ja na wiejskim podwórku bardzo lubię;]
UsuńJeszcze się nie skusiłam :) Jak jest ciepło to lubię chodzić boso, niestety moja skóra stóp tego nie lubi.
OdpowiedzUsuńmoja też nie, ale ten uczuć miękkiej trawki pod stopami jest taki odprężający;]
UsuńPrzydałaby się moim stopom taka maska :)
OdpowiedzUsuńmoje znów jej potrzebują;/
Usuńmiałam podobny wynalazek innej firmy który zupełnie się nie sprawdził...
OdpowiedzUsuńa jaka to firma?
UsuńMiałam z innej firmy i muszę przyznać, że to działa. ;-)
OdpowiedzUsuńdziała działa;] szkoda tylko, że tak długo na efekty trzeba czekać;/
UsuńNie miałam jeszcze tych skarpetek :)
OdpowiedzUsuńMiałem z bielendy i słabe były
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę aby bielenda miała coś podobnego?
UsuńJa miałam tego typu karpetki z L'Biotica i byłam zadowolona! :D Fajnie złuszczyły mi stopy na lato :)
OdpowiedzUsuńLubię kosmetyki shefoot, ale tego jeszcze nie miałam. Wypróbuję
OdpowiedzUsuńlubie te kosmetyki bo sa niedoceniane.
OdpowiedzUsuńbardzo pysznie jest tutaj :)
OdpowiedzUsuń